Przyszły Metaverse i dzisiejsze kłopoty. Facebook ucieka do przodu. F. Konoopczyński w Tygodniku Polityka
Wostatnich dniach października Mark Zuckerberg, założyciel i szef Facebooka w opublikowanym przez firmę filmie przedstawił światu Metaverse. W zaprezentowanej przez miliardera wizji Metaverse (połączenie słów meta i i universe) to oparte na internecie uniwersum, w którym za pośrednictwem spersonalizowanych awatarów będzie można się spotykać, bawić, uczyć, uprawiać sport, handlować czy pracować. poster To nie tyle nowy produkt, co kierunek, w którym ma podążać przedsiębiorstwo, co dodatkowo symbolizuje zmiana nazwy korporacji z Facebooka na Meta. Docelowo każdy, kto ma odpowiedni sprzęt oraz konto w serwisie będzie mógł za pomocą jednej aplikacji spędzać dnie i noce w rozszerzonej, fizyczno-wirtualnej rzeczywistości. Stanie się tak dzięki połączeniu funkcji aplikacji, które należą do grupy Zuckerberga, i z których korzystają miliardy osób na świecie: Facebooka, Messengera, Instagrama, Whatsappa oraz uruchomieniu nowych funkcjonalności (m.in. znanych ze Slacka czy Dropboxa).
(..)
Najpoważniejsze z punktu widzenia szans na powodzenie metawersum są kłopoty, w które Facebook popadł ze względu na swoją politykę na rynku reklamy. W dużym skrócie można powiedzieć, że Google z Facebookiem zmowę cenową – a przynajmniej taką hipotezę stawiają pracownicy amerykańskiego departamentu sprawiedliwości popierani przez kilkanaście stanowych prokuratur. Sprawa z technicznego punktu widzenia jest skomplikowana: chodzi w niej o preferencyjne (w porównaniu do innych firm w sieci) warunki licytowania przez Facebooka ogłoszeń i możliwość precyzyjnego profilowania użytkowników. Jeśli sąd przyzna rację stronie oskarżycielom, Meta może spodziewać się nałożenia wielomiliardowych kar.
(...)
Kontynuacja modelu biznesowego, który pozwolił Facebookowi osiągnąć ogromny sukces stoi obecnie pod znakiem zapytania. Najważniejsi globalni regulatorzy: administracje w Waszyngtonie, Brukseli i Pekinie podejmują coraz bardziej zdecydowane działania, których celem jest ograniczenie negatywnych efektów powstania platform cyfrowych. Najbardziej aktywny na tym polu jest rząd Chin, który niedawno wprowadził m.in. odgórne limity korzystania przez dzieci z Tik Toka czy gier online.
Także Zachód, który w przeszłości często był bezradny wobec patologii cyfrowego rynku lub, co gorsza, realizował interesy największych graczy podchodzi dziś do kwestii cyfrowych inaczej. Nowe unijne regulacje (dotyczące m.in. rynku i usług cyfrowych i działania algorytmów opartych na sztucznej inteligencji) czy aktywność departamentu sprawiedliwości USA wskazują, że zarówno w krajach demokratycznych jak i autorytarnych miodowe lata w małżeństwie Big Techu i państw już minęły.
Całość publikacji dostępny na stronie Polityki.