"Gospodarka i państwo po koronawirusie. Instrukcja obsługi" - Filip Konopczyński i Aleksandra Wójtowicz dla "Krytyki Politycznej"

Musimy sobie uświadomić, że choroba nie przeminie za 2 tygodnie, a powszechne doświadczenie pandemii zmieni to, w jaki sposób pracujemy, zarabiamy czy wydajemy pieniądze. Dziś nie wiemy, kiedy nastąpi „powrót do normalności” ani jak będzie ona wyglądać. Mimo tego stanu zawieszenia można jednak przewidywać, że głębokie zmiany, których obecnie doświadczamy, trwale przekształcą nasze społeczeństwa i gospodarki.
Koronawirus jest wszędzie: i nie, nie chodzi tylko o powierzchnie, na których może przetrwać nawet kilka dni, szpitale czy wreszcie nasze ciała, lecz przede wszystkim o media. Bo niestety, choć Agata Sikora i Bartosz Lisowski słusznie wskazują, że mamy do czynienia z pierwszą epidemią ery mediów społecznościowych, to przypadek SARS-CoV-2019 nie jest kolejną paniką medialną. Związany z nim kryzys społeczny jest głęboki i bez znaczenia jest nawet fakt, że w ostatnich latach światowa opinia publiczna i rynki zdążyły się przyzwyczaić do błyskawicznych zmian. Czy ktoś pamięta jeszcze emocje wywołane przez napięcia na linii Iran–USA i to, że poważnie rozmawiano o ryzyku wybuchu III wojny światowej? Wtedy tzw. rynki zachowały zimną krew. Tym razem jest inaczej.
(...)
Niemal wszędzie, gdzie pojawia się choroba, administracja reaguje za pomocą nowych technologii. Algorytmiczne „centralne planowanie” oparte na big data może pomóc lepiej poradzić sobie m.in. z nadzorowaniem międzynarodowego i lokalnego przepływu osób, masowym wykupywaniem produktów w sklepach czy rejonach, przeciążeniem szpitali przez napływ pacjentów czy nadzorowaniem osób poddanych kwarantannie. Dzięki tym informacjom możliwe jest dokładniejsze mapowanie problemów, a co za tym idzie, efektywniejsze alokowanie dostępnych zasobów.
Ze szczególnym zainteresowaniem trzeba przyglądać się działaniom takim, jak na przykład przyznanie równowartości ponad 1,2 tys. dolarów każdemu obywatelowi Hongkongu. Celem jest oczywiście zatrzymanie spadku konsumpcji. Ciekawym przykładem jest też Iran, w którym rząd przyznał każdemu obywatelowi… 500 gigabajtów transferu danych. Tutaj celem jest z kolei zatrzymać obywateli w domu w sytuacji, kiedy duża część potrzeb (zakupy, rozrywka, relacje międzyludzkie) w czasach epidemii może być częściowo zaspokajana cyfrowo. Mówienie o „perskim 500+” czy cyfrowym dochodzie gwarantowanym to pewnie przesada, ale taki transfer może w niedalekiej przyszłości przynieść wymierne korzyści – także ekonomiczne (szczególnie osobom i miejscom cyfrowo wykluczonym) .
Jeśli państwa pójdą w tym kierunku, badacze będą mogli w czasie rzeczywistym analizować skutki poszczególnych rozwiązań. I jeśli na przykład subsydiowanie konsumpcji obywateli nie wywoła galopującej inflacji bądź spadku aktywności (np. pracy zdalnej), wówczas krytycy dochodu gwarantowanego stracą swoje najmocniejsze argumenty.
Więcej przeczytacie na: https://krytykapolityczna.pl/kraj/filip-konopczynski-alekdandra-wojtowicz-gospodarka-i-panstwo-po-koronawirusie/